PORADY

Pechowa kniejówka


Ostatnimi czasy trafia do Polski coraz więcej używanej broni z państw Europy zachodniej. Zdarzają się wśród nich bardzo dobre egzemplarze w idealnym stanie za również dobrą cenę ale spotkać można też prawdziwe "pułapki" czy wręcz "bomby" które wybuchną z opóźnionym zapłonem.

Na zachodzie jest dużo a nawet bardzo dużo używanej broni myśliwskiej, której tamtejsi myśliwi raczej nie kupują. W znacznej większości przypadków nabywają oni nową broń a starą chętnie zostawiają w rozliczeniu w sklepach. Egzemplarze takie kupują przyjezdni z Polski gdyż cena jej jest atrakcyjna i można zarobić na jej sprzedaży w kraju dwu lub trzykrotnie a czasami nawet więcej. Z używaną bronią bywa podobnie jak z używanymi samochodami, tzn. trafiają się powypadkowe, całkiem zużyte a nawet kradzione.

Fot. 1: Grawerowana kniejówka marki Heym sprowadzona z zagranicy

Ostatnio do naszej rusznikarni trafił klient który omal nie nabył pięknej kniejówki marki Heym ze wspaniałym grawerunkiem. Broń została zakupiona w Niemczech, w sklepie z używaną bronią na podstawie pozwolenia na zakup i zgodę na przewóz do Polski. Została wysłana paczką za pośrednictwem firmy kurierskiej na adres nabywcy w Polsce. Na szczęście ów "szczęśliwiec" przed zarejestrowaniem jej chciał jeszcze zasięgnąć naszej opinii a może po prostu pochwalić się z zakupu tego "cuda"? Jak twierdził sprawdził dobrze czy broń nie jest wykonana z lekkiego stopu co mogłoby wpłynąć ujemnie na jej trwałość. Dokonał tego przy pomocy magnesu, który "przyklejał" się do baskil, co gwarantowało wykonanie z najlepszej stali i miało świadczyć o ręcznie wykonanym grawerunku.

Fot. 2: Grawerunek na baskili

W istocie rzeczy baskila została wykonana ze stopu żelaza i brązu i rzeczywiście powodowała przyciąganie małego magnesiku. Stopy takie stosowano kiedyś zamiast lekkich aluminio-pochodnych gdyż przy ówczesnej, przestarzałej (lata 50-te) technologii stop taki gwarantował wierne odtworzenie kształtów i grawerunku przy odlewaniu bloku baskili. Ma on kolor złoto-żółty co widać na zdjęciu. Baskilię następnie pokrywano galwanicznie srebrzystym metalem i wyglądała jak stalowa.

Fot. 3: Brak iglic oraz otworów we wkrętkach gniazd

Ale nie to było powodem niezbyt udanego zakupu. Przy oględzinach od razu okazało się że broń nie posiada iglic ani otworów we wkrętkach gniazd iglicznych (klienta zażyczył sobie natychmiast dorobienie iglic). Wykryłem też pęknięcie bloku tuż przy sworzniu z lewej strony, gdzie znajduje się pojedyncza dźwignia napinacza kurków. Pęknięcie zostało bardzo dokładnie zaspawane, prawdopodobnie przy pomocy elektrody wolframowej, lecz zabieg ten pozostawił dwie maleńkie szczeliny w spoinie, widoczne na fotografii.

Fot. 4: Widoczne ślady spawania: dwie szczeliny w spoinie.

Po bardzo dokładnej analizie powierzchni luf wyszło na jaw że posiadały one przewiercone otwory w miejscach stożka przejściowego komory nabojowej (niewidoczne od środka). Otwory zaspawano bardzo starannie i wykończono powierzchnię zewnętrzną spawu ale pod mikroskopem ujawniły się mikro-otwory spoiny (spawu). Od środka komorę wygładzono rozwiercając ponownie rozwiertakiem do komór nabojowych.

Fot. 5: Widać że broń została wycofana z użytku.

Cechy na komorze lufy kulowej wskazują również na to że broń po wypadku została wycofana z użytku i pozbawiona cech użyteczności. Niestety za granicą doszli do wniosku że w Polsce mogą jeszcze z niej polować, skoro ktoś jest gotów zapłacić za nią jakieś tam pieniądze.

Prawdopodobnie po dorobieniu iglic broń ta mogłaby jeszcze służyć, ale czy nie przypominało by to klepania kosy na starej bombie lotniczej z II-wojny światowej? Nasuwa się pytanie co było przyczyną awarii tak solidnej kniejówki? Można by wysunąć kilka teori ale jedna jest najbardziej prawdopodobna. Po pierwsze tylni hak (dokny) luf był niedostatecznie ciasno spasowany (przy zamknięciu-zaryglowaniu) z oporą ryglową w dolnej części baskili. Po drugie we wcięciu wyrzutnika łuski śrutowej widać wyraźnie małe wcięcie (fot nr 5). Jest ono wykonane w celu zamocowania w tejże lufie śrutowej wkładki kulowej i sprzężenia ze sobą dwóch wyrzutników (wyciągów naboi - śrutowym i wkładki kulowej).

Fot. 6: Widoczne wcięcie wyrzutnika łuski śrutowej - w tym miejscu znajdował się pazur wyciągu od wkładki kulowej.

Do tego wkładka ta najprawdopodobniej była dużego kalibru (w dolnej był raczej niezbyt duży bo 6,5x57R). Broń nie wytrzymała siły szarpnięcia przy strzelaniu dużą, mocną kulą z górnej lufy. Mogło się jeszcze zdarzyć odpalenie z obu luf. I o wypadek nie trudno. Kniejówkę klient zwrócił sprzedawcy (załatwiając bardzo dużo uciążliwych formalności). Sprzedawca tłumaczył się że broń sprzedano mu przez pomyłkę która zdarzyła się w owej firmie pierwszy raz.

Fot. 7: Widoczne ślady zaspawania - w tej broni komora nabojowa została przewiercona (pozbawianie cech użytkowych broni)

WKorzystając z okazji namawiam wszystkich do dokładnego oglądania nabywanej broni gdyż sam magnes nie zawsze wystarcza! Czasem warto kupić nieco drożej w firmie która zapewnia chociaż dwutygodniową gwarancję i ewentualny zwrot pieniędzy oraz cieszy się wypracowaną renomą, niż w uznanej nawet firmie czy u indywidualnego sprzedawcy bez gwarancji, nawet za bardzo okazyjną cenę. Często bowiem okazuje się że jest to zwykły złom, kupiony w cenie złomu.


Leszek Ciupis

(Artykuł ten ukazał się w "Braci Łowieckiej" w październiku 2008 )

powrót na początek strony