PORADY

Przeróbki osady broni myśliwskiej


Bardzo rzadko się zdarza, że kupiona przez nas strzelba ma osadę, która w stu procentach nas zadowala. Trzeba wtedy dokonać przeróbek.


Zazwyczaj trudniej jest dopasować kolbę do broni śrutowej niż do kulowej, jako że ta pierwsza jest używana do bardzo szybkiego strzelania. W przypadku strzału kulą, przy użyciu celowników optycznych oraz podpórek strzeleckich, kształt osady nie jest tak ważny, mieniej jednak na polowaniach pędzonych na grubą zwierzynę zaczyna odgrywać niepoślednią rolę.

Oczywiście można udać się do fachowca, który wykona drugą osadę i należycie ją dopasuje, ale w przypadku zakupu nowej broni nie zawsze jest to opłacalne. Podobnie wygląda sytuacja z bronią z drugiej ręki, nabytej za niewielkie pieniądze. Osada może być droższa od całej broni.


Fot. 1: Osada dosztukowana klockiem o idealnie dopasowanym usłojeniu

Alternatywnym rozwiązaniem jest poprawienie kształtu i geometrii osady we własnym zakresie. Mamy do wyboru kilka metod, dzięki którym możemy osiągnąć pożądany efekt.


Fot. 2: Element rzeźbiony, dokładnie maskuje linie łączenia "sztukówki"

Jednym ze sposobów jest dopasowanie przez gięcie pod wpływem gorącej pary wodnej (pisałem o niej w BŁ nr ...). W wielu wypadkach to wystarcza. Może się jednak zdarzyć, że gięcie będzie niewykonalne. Jest tak w przypadku osad nadpękniętych lub już klejonych oraz mających gruby, masywny chwyt, np. w wyczynowej broni z jednym językiem spustowym.


Fot. 3: Wyraźnie widoczna linia (przed dobarwieniem) wklejenia podwyższonego „grzbietu”

Innym dobrym sposobem poprawienia składności może się okazać obniżenie lub podwyższenie grzbietu kolby, zależnie od potrzeby. Na przykład, w sytuacji gdy strzelec ma długą szyję, stosujemy podwyższenie grzbietu przez nadkładanie go odpowiednio dobranym kawałkiem drewna. Bywa, że tę metodę stosuje się razem z gięciem.

Nadkładanie

Pracę rozpoczynamy od wykonania dokładnych pomiarów. Najlepiej zaopatrzyć się w sporą paczkę plasteliny, jakiej używają dzieci do prac plastycznych. Przy jej użyciu nadkładamy osadę w miejscach w których zauważamy niedobór drewna. Może to być grzbiet osady, stopka (amortyzator), policzek (baka), podgięcie chwytu pistoletowego lub zgrubienie na prawej części chwytu, tzw. jajko, które powinno idealnie pasować do wgłębienia na środku dłoni, bo dzięki temu osada bardzo dobrze „siedzi” w ręku.


Fot. 4: Zbyt prosty chwyt pistoletowy przed nadklejeniem

Po oklejeniu osady plasteliną, gdy uznamy, że uzyskaliśmy pożądany kształt, możemy zdemontować osadę i zanieść lub np. wysłać paczką do rusznikarza, a ten na pewno będzie wiedział, co dalej robić, i po niedługim czasie odeśle nam przerobioną kolbę. Możemy też dokonać przeróbki samodzielnie, w domu, do czego gorąco zachęcam.


Fot. 5: Chwyt osady po nadklejeniu – widać wyraźnie różnicę w ugięciu

Odrysowujemy osadę na kartonie, aby po zdjęciu warstwy plasteliny nie zgubić punktów odniesienia co do zamierzonych zmian wymiarów. W płaszczyznach bocznych jedynie dokonujemy pomiarów, przy użyciu np. suwmiarki, i skrupulatnie je zapisujemy (np. wysokość policzka w odpowiednim punkcie itd.).

Podwyższenie grzbietu

Aby podwyższyć grzbiet osady, należy zebrać jego pewną część (niekiedy 1 lub 1/3 wysokości blatu kolby) i w to miejsce wkleić klocek drewna, który po obrobieniu pozwoli nam uzyskać pożądany kształt i wymiar (rys. 1).


Rys. 1

„Grzbiet” dokładnie wklejamy, a jeżeli jest to możliwe, również przykręcamy wkrętami do drewna, które wpuszczamy na głębokość poniżej linii „grzbietu” (potem zamaskowujemy je przez zakołkowanie wałeczkami przygotowanymi z tego samego gatunku drewna).


Fot. 6: Przygotowana do wklejenia wstawka zgrubienia chwytu tzw. „jajka”

Do takich prac używamy wyłącznie drewna orzechowego. Dobrze jest, jeżeli posiadamy zapas ścinków i fragmentów o różnej barwie i układzie słoi. Pozwala to bez problemu dobrać kawałek materiału tak, żeby pasował jak ulał do naszej osady. Jeżeli nie mamy dużego wyboru, pozostaje nam dobarwianie drewna, aby broń po przeróbce wyglądała estetycznie.


Fot. 7: Wklejanie wstawki klejem pigmentowym

Nadklejony „grzbiet” bądź chwyt pistoletowy obrabiamy przy użyciu dłuta do drewna oraz pilnika, tzw. tarnika, o dużych i ostrych zębach do obróbki drewna, a następnie wygładzamy papierami ściernymi, nasycamy olejami do drewna orzechowego, poprawiamy kratkowanie chwytu itd. (o tych metodach pisałem szczegółowo na łamach BŁ.

Klejenie

Może się zdarzyć, że pewien problem powstanie przy dopasowywaniu wklejanych elementów. Najlepiej posłużyć się frezarką. Jeśli jej nie posiadamy, trzeba użyć pilnika i dłuta, a to praca nieco żmudna. Ręczne dopasowanie drewnianych płaszczyzn jest trudne. Zawsze mogą powstać maleńkie szczelinki, których ciężko się pozbyć. Jeśli pojawią się ubytki, polecam stosowanie klejów typu Wikol czy Rakol lub żywicy epoksydowej z dodatkiem pigmentu, który zabarwi klej na kolor naszego drewna i estetycznie wypełni szczeliny. Mieszanie kleju z trocinami czy opiłkami drewna nic nie daje, gdyż tak sporządzony „klajster” kurczy się podczas schnięcia kleju.


Fot. 8: Wstawka policzka gotowa do klejenia

Do barwienia najlepiej użyć pigmentów suchych (w proszku), stosowanych do wyrobu farb olejnych dla artystów. Można wówczas idealnie dobrać kolor kleju do barwy drewna. Dodajemy nie więcej niż 10-20 proc. pigmentu, aby nie doszło do utraty właściwości klejących.


Fot. 9: Policzek po nadaniu ostatecznego kształtu przed dobarwieniem

Sklejane elementy, pomimo skręcenia wkrętami, warto docisnąć ściskami stolarskimi i pozostawić na kilka godzin, dopóki klej nie wyschnie.

Wykończenie

Po uzyskaniu pożądanego kształtu powierzchnię chwytu można wykończyć np. przez nabijanie młoteczkiem w formie minitłuczka do mięsa. Rytmiczne uderzanie nim miejsce przy miejscu nada drewnu chropowatą fakturę, jaką widzi się w broni sportowej. Można także wykonać kratkowanie, nacięcie „rybiej łuski” itp. Takie wykończenie pozwoli ostatecznie zamaskować ślady naszej ingerencji, czyli nadklejania.


Fot. 10: Zamaskowanie łączeń klejonych elementów przez odpowiednie kratkowanie

Prace tego rodzaju nie należą do łatwych. Mają jednak tę dużą zaletę, że ich wykonanie jest tanie i szybkie, a efekty (jeśli zostały przeprowadzone starannie) - jak najbardziej zadowalające. Bardzo ważne jest, aby przy jakichkolwiek zmianach kształtu, długości, grubości itd. zachować dotychczasową stylistykę. Nieprzestrzeganie tego spowoduje, że nasza broń po prostu przestanie być piękna. Tymczasem można połączyć piękno z walorami praktycznymi.

Wymiana lub dorobienie baki

Najlepszym przykładem na to jest wymiana tzw. policzka, czyli baki, dorobienie go lub - w przypadku zmiany awantażu dla leworęcznego strzelca - przełożenie z jednej strony na drugą.

Sprawa jest bardzo prosta. Jeżeli nie ma policzka, a uważamy (po próbie z plasteliną), że byłby przydatny, przygotowujemy odpowiedni szablon. Następnie wykonujemy wycięcie w kolbie (rys. 2). Możemy to zrobić przy pomocy frezarki lub ręcznie dłutami do drewna. Dokładnie wprasowujemy policzek i przyklejamy klejem pigmentowym w kolorze drewna. Obrabiamy ostrożnie do pożądanego kształtu.


Rys. 2

Najlepsze wzory to policzki okrągłe, niemieckie, z małym rantem tuż przy powierzchni blatu kolby. Rant powoduje, że baka odcina się wyraźnie od blatu i sztukowanie jest niewidoczne. Jeżeli dokładnie dobierzemy usłojenie naszego „implantu” i jego kolor, to po dobrym wklejeniu i dobarwieniu czy dodatkowo miejscowym retuszu nawet znawcom tematu trudno będzie zauważyć przeróbkę.

Przedłużanie osady

Podobnie rzecz wygląda ze sztukowaniem (przedłużaniem) osady. Jeżeli mamy do czynienia ze strzelbą wysokiej klasy, elegancką i zadbaną, musimy wykonać takie przedłużenie w sposób artystyczny. Najważniejszy będzie dobór odpowiedniego kawałka materiału, tak żeby deseniem usłojenia nie odbiegał od całości. W celu „zafałszowania” łączenia wykonujemy delikatny szlaczek z motywem roślinnym, który rzeźbimy dłutkami. Może on nawiązywać tematycznie np. do grawerunku broni.


Fot. 11: Mistrzowsko wykonane klejenie sztukowanych detali powinno pozostać niezauważalne dla osób niewtajemniczonych.

Mistrzowsko wykonana przeróbka jest nie do rozpoznania, a sama praca nie wymaga dużych nakładów środków finansowych. Efekty natomiast przechodzą najśmielsze oczekiwania.

Uwaga!

Każdorazowo przed podjęciem radykalnych kroków należy dobrze rozważyć, czy nasza ingerencja (często nieodwracalna) jest konieczna, może bowiem skutkować zepsuciem osady.


Leszek Ciupis

(Artykuł ten - ukazał się w "Braci Łowieckiej")

powrót na początek strony