PORADY

Jak samodzielnie wykonać pastorał


Pastorał, czyli podpórka do sztucera jest bardzo pomocny podczas polowania, na którym nie używamy np. samochodu czy ambony.

W dzisiejszych czasach upowszechniał się bowiem model wygodnego polowania, którego ja osobiście nie uznaję i nie lubię, nie dlatego, że jestem sadomasochistą, ale dlatego, że jest to model mało skuteczny i niedający żadnych wrażeń, o czym już niejednokrotnie pisałem.

Porządny myśliwy przed sezonem na rogacze szykuje sobie pastorał lub pastorały. Najlepsi mają ich zawsze kilka ustawionych w specjalnym stojaczku, gdzieś w zacisznym kąciku swojej zbrojowni lub pokoju myśliwskiego, niczym piękną kolekcję. Natomiast najlepsi z najlepszych nie tylko, że spełniają powyższe warunki, ale jeszcze, co roku wykonują po dwa-trzy takie pastorały i obdarowują nimi najbliższych kolegów „zarażając” (pozytywnie) kulturą i etyką łowiecką. Ręcznie wykonany pastorał to rekwizyt, który przynosi szczęście, tak potrzebne myśliwemu na każdym polowaniu. Nieraz bywało, że wychodziłem na podchód bez niego i potem „plułem sobie w brodę”, że go nie zabrałem, gdyż miałem okazje do strzału do drapieżników, czy grubego zwierza, jednak na dystans, który przy strzelaniu z „wolnej ręki” nie gwarantował sukcesu trafienia.

Strzelanie z pastorału jak i noszenie go przy sobie na polowaniu gwarantuje celne ulokowanie kuli, co należy rozumieć, jako podstawę etyki polowania. Robimy wszystko tak, aby trafienie zwierza było stuprocentowo pewne.

Jeżeli mamy wątpliwości, nie strzelamy. Jak tu, bowiem nie mieć wątpliwości, jeżeli krzyż lunety „tańczy” po komorze zwierza, albo wręcz „lata” w drżących z emocji rękach.

Pastorał przydał mi się wiele razy do zbadania czy dno nie jest zbyt grząskie podczas przeprawy przez małe bagienka na śródleśnych łąkach, a niejednemu pomógł wygramolić się z tęgiego oparzeliska.

Wiele razy opędzałem się nim od sfory wiejskich kundli przechodząc blisko zabudowań. Burki widząc w moich rękach długi kij trzymały się raczej dla zasady na dystans czując respekt.


Jednego razu strzelałem do lisa na mocno zarośniętych łąkach. Po strzale zwierz przepadł w kępie traw. Powoli zbliżyłem się do miejsca, gdzie powinien leżeć, ale go nie znalazłem (nie miałem ze sobą psa). Rozgarniałem pastorałem wysokie trawy, aż natrafiłem na leżącego w nich lisa. Całe szczęście, że sprawdziłem czy jeszcze żyje przy pomocy pastorału, a nie ręką. Lis po dotknięciu natychmiast wbił kły w pastorał i trzymał szarpiąc z furią. Zdążyłem zdjąć z ramienia broń i dostrzelić go. Strach pomyśleć, co by było, gdybym próbował wyciągnąć go rękami lub wszedł na niego w gąszczu roślinności.

Pastorał można stosować w kilku odmianach. Długi do strzelania z pozycji stojącej; pojedynczy, podwójny lub potrójny, albo krótki do stosowania przy polowaniu ze stołeczka myśliwskiego (dla starszych panów).

Najbardziej popularne, a tym samym najbardziej praktyczne są pastorały pojedyncze i podwójne. Potrójne i poczwórne są ciężkie i hałaśliwe. Są używane jedynie przez początkujących strzelców, którzy nie mogą opanować emocji przy spotkaniu ze zwierzyną.

Do polowania z podchodu, czyli na tzw. „deptaka” wystarcza pastorał pojedynczy. Mobilizuje on do wytężenia maksymalnej koncentracji i posłania pewnej kuli na „mądry” dystans bez ryzyka pudła. Pastorał pojedynczy jest lekki i wygodny, nie klekoce i nie brzęczy jak to czyni podwójny czy potrójny.

Do polowania na dziki, rogacze czy na rykowisko jest idealny. Polując np. na wab na rui rogaczy, czy z zasiadki przy owsisku na dziki, możemy używać pastorału podwójnego, gdyż nie musimy wówczas poruszać się z nim raz rozkładając go, to znowu składając. Po prostu może on stać rozstawiony, wbity w ziemię i czekać wraz z nimi na okazję do oddania strzału.

Z zasady im prostszy i lżejszy tym lepszy. Nie chcę nikogo zniechęcać do bardzo drogich i skomplikowanych pastorałów typu „rusztowanie” składających się z wielu podpór i wsporników, ale ich stosowanie w praktyce jest tyle skuteczne, co i używanie zwykłego patyka. Nieraz byłem mocno zmęczony polowaniem, przemoczony po niespodziewanej burzy lub też dźwigałem do domu ustrzeloną zwierzynę. Pastorał przeszkadzał wówczas, bo przecież niosłem broń, lornetkę, latarkę, stołek itd. Wówczas to po prostu wrzucałem go gdzieś w gęsty krzak jeżyn przy rozwidleniu dróg, albo w kępę łozy na łące i kiedyś tam po niego wracałem. Czasem było tak np. przy podchodzie dzików w owsie, gdy nic nie mogło mi przeszkadzać. Gdybym go zgubił, to żadna strata, gdyż zrobi się nowy, ale zgubić „rusztowanie” gumowo-aluminiowe z obszerną instrukcją obsługi to klęska. Dlatego też większość „męczenników” i polujących „geodetów”, szybko zniechęca się do pastorałów. Wolą już polować z auta lub z ambony. Z podchodu im „nie wychodzi”, „nie mają szczęścia”.

Pastorał najlepiej wykonać z kija leszczynowego o grubości kciuka. Należy wybrać kij w miarę prosty i ewentualnie jeszcze go podprostować przeginając „na siłę” w stronę przeciwną do skrzywienia, aż do skutku. Świeża tyczka leszczynowa bardzo łatwo podda się prostowaniu. Kładziemy ją potem w suchym miejscu bądź na słońcu i po kilkunastu dniach mamy gotowy surowiec na pastorał. Leszczyna schnie bardzo szybko. Oczyszczamy teraz nasz „patyk” z małych sęczków bardzo delikatnie przy pomocy noża, aby nie uszkodzić kory, która jest całą ozdobą pastorału. Ustalamy długość, która powinna być taka, aby rozwidlenie znajdowało się na wysokości oczu.

Rozwidlenie możemy wykonać z kawałka zrzutu poraża lub z drewna (niczym na procę) owiniętego paskiem cieniutkiej i miękkiej skóry. Oba elementy łączymy przy pomocy śruby do drewna (ja użyłem specjalnej samogwintującej śruby do betonu) z obciętym łbem. Łączone części dobrze jest też posmarować mocnym klejem epoksydowym. W dolnej części pastorału warto zamocować np. końcówkę grotu z poroża jelenia, aby pastorał stał na podłożu pewnie i stabilnie. Można też wyposażyć go w skórzane lub gumowe kółeczko, które umożliwi strzelanie w miejscach o grząskim, bagiennym podłożu.

Pastorał można wykonać także z innych materiałów. Sam od lat stosuję pastorał podwójny, wykonany z dwóch kijków bambusowych kupionych na stoisku ogrodniczym w supermarkecie w cenie 2,5 zł za szt.) spiętych u góry kawałkiem gumki.

POczywiście, jeśli ktoś lubi drogi i skomplikowany sprzęt tego typu, to nie mam nic przeciwko, jednak zachęcam do samodzielnego wykonania tej ważnej części ekwipunku myśliwskiego.

















Leszek Ciupis

powrót na początek strony