PORADY

Przestarzała „stara farba”?


Na konkursach pracy tropowców przeważającą większość stanowią osoby, które jedynie hodują rasowe psy myśliwskie i którym zdobycie dyplomu jest potrzebne, bądź do uzyskania certyfikatu użytkowości, bądź do poszerzania bagażu dyplomów i tytułów tak koniecznych do umacniania właściwego wizerunku ich psa, jako nosiciela korzystnych użytkowo genów.

Startują w tej grupie, choć nielicznie, również „producenci” psów na skalę masową, zbijający fortuny na handlu szczeniakami. Zdarzają się też zawodowi układacze, którzy wystawiając psa do konkursu udowadniają tym jego właścicielowi, że zrobili kawał solidnej roboty.

Najmniej liczne grono stanowią myśliwi, chcący po prostu sprawdzić swojego psa zgodnie z zasadami prawidłowego użytkowania i etycznego postępowania względem niego. Można by to porównać do nieobowiązkowego przeglądu technicznego samochodu.

Po zakończeniu dwóch konkursów pracy tropowców i zdobyciu dyplomów pierwszego stopnia, zaczytany w regulaminie prób i konkursów, postanowiłem zgłosić psa do konkurencji tzw. „starej farby”, czyli leżącej 48 godzin (dwie noce).

Okazało się, że znalezienie tej konkurencji na którymś z organizowanych akurat konkursów nie jest łatwe. Organizatorzy niechętnie patrzą na takich śmiałków i przeważnie odmawiają. Wreszcie udało się. Wystawiłem psa na konkursie międzynarodowym. Namówiłem też kolegę do startu w tej samej konkurencji. Powiodło nam się i obydwa psy zdobyły dyplomy pierwszego stopnia.

Postanowiłem dalej próbować. Trenowałem wytrwale na sztucznych tropach i na prawdziwych, na polowaniach, aby na kolejnych imprezach wypaść równie dobrze. W międzyczasie zachęciłem bardzo wielu kolegów, tak do kupna rasowego psa, jak i do jego układania. Pomagałem wszystkim chętnym w szkoleniu i służyłem radą, aż nadszedł czas kolejnego startu.


Nie wychodź przed szereg

Zanim wysłałem zgłoszenie, uzgodniłem telefonicznie z organizatorem imprezy szczegóły mojego startu w kategorii „starej farby”. Uprzejmy pan początkowo odmówił, lecz wysłuchawszy moich argumentów, takich jak propagowanie zaniedbanej kategorii, oraz trochę zapomnianej rasy psa myśliwskiego, z którym poluję, ostatecznie zgodził się. W końcu to regulamin warunkuje zasady odbywania się konkursów pracy.

Cieszyłem się tylko tydzień, gdyż po jego upływie uprzejmy pan z komisji kynologicznej zatelefonował do mnie informując mnie, że mój start zostaje odwołany. Jeżeli chcę , to owszem, mogę przyjechać, pokazać psa itd., ale startować mógłbym jedynie w zwykłej kategorii, po 24 h (po jednej nocy), razem z innymi, godnymi psami.

Zatelefonowałem do znanej osobistości świata kynologii, ale usłyszałem, że nic nie da się zrobić, bo to organizator decyduje o tym, czy kogoś dopuścić do udziału w jakiejś kategorii, czy też nie.

Dowiedziałem się też, że każdy przeciętny pies potrafi pracować na „starej farbie”, po dwóch nocach. Czyli nie odkryłem Ameryki. I znowu powinienem powrócić do szeregu zdyscyplinowanych właścicieli psów.


Dla kogo konkursy?

Konkursy są organizowane w celu rozwoju kynologii łowieckiej, podobnie jak i próby polowe, wystawy psów oraz wszelkie szkolenia. Poziom tej kynologii jest równoważny poziomowi wyszkolenia ludzi i psów. Nie będzie miało znaczenia, czy w łowiectwie używane są psy rasowe, czy nie rasowe (bez rodowodu), jeżeli nie będą one właściwie szkolone, co pozwoli na przekazywanie ich potomstwu, w genach, tak cennych cech użytkowych.

Wydawać by się mogło, że imprezy są organizowane wyłącznie dla działaczy, a najmniej dla psów, które i tak nie mają nic do gadania. Dyscyplina na konkursach jest bardzo potrzebna, autorytety sędziów nie mogą być podważane, ale przecież najważniejsze są psy, bez których konkursy nie mogłyby się odbywać.

Uważam, że uczestnictwo w mało popularnej konkurencji „starej farby” pozwala na zwrócenie uwagi szerszego grona zainteresowanych na większe możliwości wyszkolenia psa. Zwiększenie poziomu doskonałości w tej sztuce, jaką jest bez wątpienia poszukiwanie postrzałków, otwiera nowe horyzonty następnym młodym entuzjastom-zapaleńcom.

Na konkursach, obok tropowców, w osobnej grupie, startują posokowce. Nie jest mile widziane, aby tropowce wyłamywały się przed posokowce, gdyż z definicji te drugie są lepsze i doskonalsze w użytkowaniu, czyli w praktyce. Można by odnieść wrażenie, że właściciele posokowców też są lepsi od tych, którzy posiadają tropowce, jako że na imprezach jedni trzymają się „z dala” od drugich i wyczuwa się wyraźny dystans. Jeżeli nawet tropowiec stoi na podium, to i tak wszyscy wiedzą, że każdy posokowiec jest od niego lepszy, a jeśli nawet wypadł niezbyt dobrze, na pewno miał akurat słaby dzień, i tyle.

Dlaczego nie ma wielu chętnych, czy to przewodników posokowców, czy tropowców na „starą farbę”? Prawdopodobnie dlatego, że poziom ogólny wyszkolenia jest słaby.

Jeden ze znanych polskich „zawodowców” w układaniu psów, powiedział mi kiedyś, że poziom ogólny wyszkolenia psów jest taki sam, jak poziom całej polskiej kynologii.

Są bardzo dobre psy, ale ich przewodnicy nie jeżdżą z nimi na konkursy. Nasuwa się więc pytanie, czy poziom konkursów to poziom „przedszkolny” i czy na nim powinna zakończyć się edukacja?

Sądzę, że konkurencja „starej farby” powinna być otwarta dla wszystkich chętnych. Jaki sens ma gromadzenie dyplomów pierwszego stopnia, z maksymalną ilością punktów, jeżeli nigdy nie odważymy się sięgnąć wyżej?


Celowość szkolenia

Wkraczanie na wyższe etapy konkursowe, jak i szkoleniowe ma duże znaczenie. Podnosząc poprzeczkę coraz wyżej odkrywamy nowe możliwości, zarówno psa, jak i jego przewodnika. Można by powiedzieć, że nie jest to potrzebne, ponieważ i tak poszukiwanie postrzałków odbywa się zazwyczaj do 12 h po strzale i szukanie ich po kilku dobach traci sens. A jak ma się sprawa, jeżeli chodzi o poszukiwanie zaginionych dzieci, czy osób zasypanych w gruzach po trzęsieniach ziemi, czy innych katastrofach?

Czas jest tu zgoła inaczej rozumiany. Pies, jeżeli umie pracować po kilku dobach, może uratować komuś życie. Ale skąd mają się brać takie psy? Przecież w policji czy ratownictwie stosuje się labradory, posokowce, spaniele i wiele innych ras myśliwskich. A gdzież ma się odbywać selekcja korzystnych genów tych psów, jak nie na konkursach pracy tropowców?

Walka toczy się o psi nos i jego rozwój, o inteligencję we współpracy z przewodnikiem. Nikt nie zagwarantuje, że za kilka lat szczeniaki po wybitnych tropowcach nie zostaną użyte właśnie do szkolenia w odnajdywaniu zagubionych dzieci i będą walczyły nie o skrawek papieru i blaszany pucharek, ale o życie człowieka.

DMówiąc „nie” konkurencji „starej farby”, mówi się „nie” rozwojowi sztuki układania psów w ogóle.

Zazwyczaj tak traktują zagadnienie ludzie, którzy nigdy nie odnieśli większych sukcesów w pracy z psami i sami w możliwości ich odniesienia nie wierzą.

Sądzę, że jeżeli istnieje możliwość rozwoju w jakichkolwiek dyscyplinach, nie należy tych możliwości negować tylko dlatego, aby pokazać komuś „karzącym palcem polskiej kynologii” jego miejsce w szeregu.


Leszek Ciupis

(Artykuł ten był publikowany w "Braci Łowieckiej")

powrót na początek strony