Warto odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań odnośnie układania tropowców, które to najczęściej zadają miłośnicy tej sztuki, jaką jest niewątpliwie poszukiwanie postrzałków.
-Trop człowieka po kilku godzinach przestaje dawać odwiatr (zapach). Dzieje się tak już po 4-6 godzinach od jego wykonania. Zapach rapety natomiast zostaje na dłużej, a mianowicie na wiele dni.
- Chodzi tu o sam fakt treningu. Ćwiczymy zawsze w trudniejszych sztucznych warunkach, po to, aby na polowaniu pies posiadał pewien „zapas” umiejętności i był przygotowany na różne niespodzianki.
- Absolutnie nie! Ćwiczymy wyłącznie na długim otoku tropowym i tak też prowadzimy psa na polowania. Ćwiczenie psa luzem zepsuje go być może nawet bezpowrotnie.
- Pies na otoku przede wszystkim utrzymuje właściwy dystans od przewodnika, co pozwala kontrolować jego pracę, hamować go, czy naprowadzać na trop. Musi cały czas czuć kontakt z myśliwym. Początkowo otok plącze się i przeszkadza, ale w miarę upływu czasu pies uczy się trzymania tropu i otok niczym wąż sunie po ziemi wskazując idącemu myśliwemu trasę uchodzącej zwierzyny. Jest to ważne dlatego, że dzięki otokowi (tylko skórzanemu) można zauważyć maleńkie kropelki farby i po ich kolorze i wyglądzie wywnioskować czy np. dzik otrzymał postrzał śmiertelny, czy też nie. Jeśli farba jest różowo – płucna, to znaczy, że będzie on martwy (jeśli idziemy za nim np. po 12h), a jeżeli będzie ciemna z treścią z jelit czy żołądka, to należy przygotować się na nieoczekiwane spotkanie ze zwierzem czyli np. załadować broń i odbezpieczyć i wiele innych sytuacji możemy się spodziewać po widoku i miejscu ułożenia farby, ale o tym porozmawiamy innym razem.
- Tak! Jeżeli umiejętnie postępujemy. Dla przykładu, gdy zbliżamy się do gęstej kępy świerków, a pies na otoku jeży sierść na grzbiecie i warczy, może to oznaczać, że jesteśmy blisko kryjówki rannego dzika. Można wówczas spróbować puścić psa luzem z komendą „szukaj dzika!” pod warunkiem, że jest on już obznajomiony z dzikami w zagrodzie dziczej. Można spróbować wrzucić w gąszcz grubą gałąź czy kamień, aby ruszyć zwierza. Pies nie powinien być lękliwy. Jeżeli czuje dzika, śmiało może wejść w gęstą kępę pod wiatr. Dzik jeżeli nawet zaatakuje zdąży on odskoczyć. Są to sytuacje trudne i ciężkie do przewidzenia, dlatego trzeba dużo trenować w różnych warunkach.
- Odłożenie jest częścią specyficznego rytuału przed przystąpieniem do pracy. Tak naprawdę chodzi tu o wywołanie u psa efektu uspokojenia i maksymalnej koncentracji przed właściwą pracą. Dlatego rozwijamy otok, oglądamy zestrzał itd., a pies waruje i patrzy oraz skupia się na pracy, która go czeka. Dajemy psu np. powąchać otok, który (tylko ze skóry) posiada swój zapach działający mocno na psa. Wzbudza odpowiednie skojarzenia.
- Wiązanie otoku w palemkę samo w sobie sensu nie ma jako takiego. Sens ma za to jego rozwiązywanie przed podjęciem pracy, o czym była mowa. Nauczymy siebie i psa, że cierpliwość i spokój są kluczami do sukcesu. Sztuka wiązania otoku w palemkę to bardzo wartościowa umiejętność. Otok oczywiści musi być najpierw wyczyszczony, wysuszony i nasmarowany specjalną pastą, koniecznie bez olejków zapachowych i raczej bezwonną. Miło popatrzeć na myśliwego, który niesie na ramieniu pięknie zwinięty otok, oznacza to, że rozumie on to czym się zajmuje.
- Można! Nawet ze sznura do bielizny zrobić otok, ale otok skórzany ma po pierwsze swój stały, specyficzny zapach skórzanego rynsztunku myśliwskiego, a po drugie nie rzuca się tak w oczy, gdy przesuwa się po ściółce leśnej, dzięki czemu natychmiast zauważymy kropelkę farby, która leży na trasie, którą nam pokazuje otok. Żadna taśma czy sznur tego nie uczynią i tylko odwrócą naszą uwagę. Ponadto takie materiały potargają się z czasem. Najważniejszą jednak sprawą jest bezpieczeństwo psa. Mogłoby zdarzyć się, że ruszy do gonu za uchodzącym dzikiem czy jeleniem, lub będzie ratował się ucieczką przy niespodziewanej szarży, a my nie zdążymy go odpiąć. Jeśli stracimy z nim kontakt, wyszarpnięty otok z tworzywa sztucznego, w razie zaplątania się w roślinność, nie da szans na przeżycie. Skórzany pies po prostu przegryzie i wróci na miejsce ostatniego kontaktu z przewodnikiem, a potem do auta, czy do domu. Taśmy z plastiku są nie do przegryzienia i narażają psa na niebezpieczeństwo. Tym różni się prawdziwy kunszt od partaniny.
- Lepiej robić ją samemu, gdyż lepiej będziemy mogli korygować pracę psa. Ktoś obcy też powinien zrobić nam ścieżkę i do tego wcale nie oznakowaną, ale to na wyższym etapie zaawansowania, aby samemu nauczyć się poznawać po zachowaniu psa, co dzieje się na tropie.
- Nie! Pies zawsze wie, czego szuka, nawet jeśli nigdy nie szedł po farbie. Istotą rzeczy nie jest oszukanie psa, że szuka dzika, lecz wyrobienie pewnych zdolności i metod do pracy na tropie. Oszukiwać możemy tylko siebie samych, ale to nie my będziemy tropić.
- Nie ma żadnego sensu! Jeżeli chcemy używać farby, to tylko pochodzącej od zwierza, z którego pochodzą rapety. Inaczej pies nigdy nie osiągnie wyżyn kunsztu tej sztuki, a my tym bardziej.
- Na pewno są tacy ludzie, i to w o wiele większej liczbie. Mądry i rozważny myśliwy zawsze poradzi sobie z psem w jakimś zadowalającym zakresie. Nigdy też mierny myśliwy i mener nie posiada ani nie będzie posiadał doskonałego psa, gdyż jedno wyklucza drugie.
- Tu przydaje się umiejętność warowania, czyli odkładania psa. Bez niej nie da się dobrze ułożyć posokowca. Podczas pracy dajemy komendę waruj i czekamy ok. 1-2 minut, po czym powoli ruszamy naprzód z komendą „szukaj trop, powoli”. Można też stosować gruby, szeroki i ciężki otok o długości nawet 12 metrów i stale hamować psa, odkładając go co kawałek, nawet na kilka minut. Ale kluczem jest tu tzw. „anielska cierpliwość”, „święty spokój”, które musimy zachować. Otok działa jak kabel telefoniczny między psem a menerem. Nie ma psa, który z czasem nie przejmie od swego pana opanowania w chodzeniu po farbie. Jeśli przewodnik ma charakter choleryka i jest wybuchowego usposobienia nie ułoży dobrze psa. Powinien samemu oddalać się na „tresurę” do psychoterapeuty.
- Może to trwać nawet rok. Wszystko zależy od sposobu podejścia do psa. Nie ma uniwersalnej metody. Na pewno spokój i opanowanie działają najlepiej i czynią cuda.
- Tylko w przypadku jeśli nie mamy na to absolutnie czasu. Jeżeli nie mamy o tym pojęcia w ogóle i nie chcemy się edukować to lepiej zająć się np. hazardem, bo jeszcze żaden pies nie ułożył swojego przewodnika do polowania z nim.
- Tylko w przypadku jeżeli nasz pies jest doświadczonym tropowcem czy też posokowcem. Zwłaszcza dobrze zrobi mu przejście po ścieżce, na której pracował niedoświadczony pies, który biegał „w cały świat” i może nawet nie ukończył pracy. Dodatkowo będzie ona „zadeptaną” przez ludzi i może taka praca świetnie imitować sytuację, gdzie po strzeleniu zwierza jakiś pies nie dał sobie rady i dlatego ktoś zatelefonował po nas. Pies idzie wówczas po starym tropie pokazując tropy poprzednio pracującego psa oraz zdrowej zwierzyny, ale powraca na właściwy trop i prowadzi. Trwa to zazwyczaj długo, ale stanowi świetny trening i wspaniałe widowisko jako pokaz kunsztu doskonale ułożonego psa. Zaznaczam jednak, że jest to trening dla zaprawionych „w boju” na farbie psów i przewodników.
- Nic bardziej błędnego. Trenować powinno się zawsze i na każdym poziomie. Jeżeli przestawiamy się tylko na polowanie, pies nie będzie już chciał pracować na sztucznych tropach i popadnie w coś w rodzaju wtórnego analfabetyzmu konkursowego. Dlatego bezwzględnie każde ukończenie ścieżki tropowej musi być dla psa przyjemne (trofeum – np. rapeta do ogryzania itp.) Jeżeli pies będzie odnajdywał za każdym razem tylko wypchanego dzika, to szybko znudzi się i przestanie się rozwijać.
- Może tak być, jeżeli jest za sucho, a tym samym gorąco i duszno. Jeżeli jest to suka i ma akurat cieczkę, też może odmówić posłuszeństwa. Pies, kiedy cieczkę ma suka gdzieś „po sąsiedzku” może zrobić podobnie. Przyczyną mogą być pchły lub choroba psa, brak kondycji, przejedzenie, silny stres, zmęczenie i wiele innych powodów. Trzeba dobrze znać swojego psa i wczuwać się w jego psychikę.
- Najważniejszy jest spokój i opanowanie i warto o tym mówić wiele, wiele razy, bez końca. Kolejną rzeczą jest pokora i skromność wobec otaczającego nas środowiska ludzi i psów podobnych do nasi próbujących robić to samo, czyli dążących do jakichś sukcesów. Nikt nie miał jeszcze takiego dobrego psa i takiej wiedzy i doświadczenia, a by w końcu nie znalazł się ktoś jeszcze lepszy. Należy dużo czytać i dużo rozmawiać na tematy nas interesujące ze wszystkimi, którzy do tego dążą. Trzeba być koleżeńskim i skorym do pomocy mniej doświadczonym kolegom i nie zasklepiać się wyłącznie w swoim klubie czy środowisku dyskryminując innych. Prawdziwa wiedza jest coś warta, o tyle o ile można ją przekazać dalej w myśl idei budowania i propagowania dobrego wizerunku myśliwego – kolegi.
Leszek Ciupis