PORADY

Motywowanie do pracy psa tropiącego


Podczas szkolenia psów myśliwskich może się zdarzyć, że pies nie ma ochoty do pracy na sztucznym tropie. Co wówczas począć?

Po pierwsze, należy zastanowić się nad tym, czy nie popełniamy błędów, a po drugie, czy pies odczuwa potrzebę tropienia wskazanego mu akurat tropu. Zdarza się często, że właściciele psów każą swoim podopiecznym szukać czegoś, co ich w ogóle nie interesuje, albo zgoła nie mają pojęcia czego szukają i po co.

Ażeby pies chciał pracować na dziczym tropie należy najpierw pokazać mu dzika (np. w zagrodzie), lub świeżo zabitego na polowaniu. Można przy nim też wypatroszyć go, pozwolić mu polizać farby i nie zabraniać, gdy ma ochotę poszarpać za suknię. Najlepiej zabrać odcięte rapety i farbę do układania pierwszych ścieżek, a nawet całą skórę do zabawy. Wówczas pierwsza lekcja może polegać na pogoni młodego psa za „uciekającą” skórą, uwiązaną na sznurku. Pies zapamięta na długo, że dzik to coś, co należy szukać, gonić itp.

Następne lekcje, po których pies znajduje rapety na końcu ścieżki przechodzą zazwyczaj gładko. Niekiedy bywa, że pies nie jest specjalnie zainteresowany dzikiem. Idzie po tropie bez należytej koncentracji, rozgląda się i gubi trop na zakrętach. Wówczas przychodzi moment, gdy poszczają nerwy i cała robota idzie na marne. W takich razach trzeba zachować spokój i nie zmuszać psa do pracy, która go nie „wciąga”. Należy gruntownie przemyśleć sposób zmotywowania go do wytężonej pracy.

Jeden z moich bliskich kolegów miał podobny kłopot. Pies na polowaniu odnajdywał bez problemu strzeloną zwierzynę, ale nie chciał chodzić po sztucznym tropie leżącym 24 godziny. Można by powiedzieć, że skoro odnajduje postrzałki po kilku godzinach, to po co ćwiczyć go na sztucznym tropie?

Nie da się osiągnąć wyżyn sztuki poszukiwania postrzałków bez odpowiedniego treningu mimo, że można równolegle ćwiczyć i polować. Psa trzeba nauczyć odpowiedniej metodyki pracy na tropie i zrobić to etapami, podnosząc poziom trudności i zwiększając dystans, czas leżenia tropu i opanowując temperament psa, przez spokojne, zrównoważone zachowanie się nas samych.


Kolega mój doszedł do wniosku, że jego pies szybko znudził się treningiem i dlatego nie chce ćwiczyć. Pojawiło się pytanie, co zrobić, żeby chciał to robić?

Młodego psa można porównać do początkującego sportowca, który wygrał zawody międzyszkolne i uważa, że „zawojował świat”. Nie chce ciężko trenować przez następne lata, by zajść wyżej, ale podoba mu się udzielanie wywiadów i rozdawanie autografów swoim fanom.

Kolega stwierdził, że rapeta, czy skóra dzicza nie wciągają psa do pracy dostatecznie mocno. Na moje pytanie, co pies najbardziej lubi, czy może jakieś dobre jadło, kolega stwierdził, że pies „nie jest za jedzeniem”, ale przepada za sukami! I to był klucz, do zmobilizowania go do pracy. Wpadliśmy na pomysł, aby ułożyć ścieżkę, na końcu której będzie czekała na naszego zawodnika zaprzyjaźniona suka, która akurat miała cieczkę, bodaj ostatnią w swoim długim już życiu.

Psiak szedł po tropie niespecjalnie, raczej został po nim „przeciągnięty” na siłę.


Jakaż była jego uciecha, kiedy nagle spotkał sukę, której jeszcze tylną część ciała kolega wysmarował obficie dziczą farbą. Za dwa, trzy dni powtórzono całą historię. Pies pracował dużo lepiej wypatrując bacznie znajomej „koleżanki”. W końcu doczekał się. Po raz trzeci założono mu ścieżkę samą rapetą, już bez farby i poszedł znakomicie. Ścieżka była trudna, więc bardzo uważnie rozpracowywał zakręty i załamania, pracując wyłącznie nosem, bez rozglądania się na boki. Od następnych razów poziom trudności wzrastał, a pies pracował doskonale. Aby nie uległ znudzeniu częstym treningiem, urozmaicano go organizując go w coraz to innym terenie, cały czas podnosząc poprzeczkę. Pies cały czas miał i pewnie ma nadzieję, że na końcu ścieżki spotka go dużo przyjemności. Można stosować i inne rozwiązania, zależnie od tego, co nasz pies najbardziej lubi. W każdej sytuacji należy znaleźć inny klucz do otwarcia psa na pracę.

Znam przypadek, gdy pies zraził się do pracy na tropie, ponieważ wszedł na gniazdo os świeżo rozkopane przez borsuka. Został dotkliwie pogryziony i nie chciał więcej tropić. Pomogła metoda kładzenia tropu w obecności psa.
Uczestniczył we wszystkich czynnościach zakładania farby i przekonał się, że trop prowadzi przez teren bezpieczny. Praca psa na sztucznym tropie to zabawa. Nic nie osiągniemy, na siłę imitując naturalne warunki i udając przed psem, że tropi prawdziwego, rannego zwierza. Jeżeli stwarzamy jakąś iluzję, to tylko oszukujemy samego siebie, a to nic nie daje.

Stopniowo pies zaczyna rozumieć, że jego praca sprawia nam dużą przyjemność, pracuje z tego powodu i daje z siebie wszystko. Można to osiągnąć tylko wówczas, kiedy bardzo się kocha swojego psa i poświęca mu każdą wolną chwilę, budując cierpliwie niewidzialną więź porozumienia.

Zdarza się, że praca na tropie trwa kilka godzin i obejmuje dystans kilku kilometrów. Oczywiście pies musi być doświadczony i przygotowany kondycyjnie. Najważniejsze jednak, aby był przygotowany psychicznie i wytrzymał taką pracę.

Przygotowując doświadczonego, dobrze opolowanego psa do bardzo długich ścieżek, zakładamy kilka tropów połączonych w jeden długi trop. Wykonujemy to w ten sposób, że jednego dnia układamy trop obficie sfarbowany na dystansie około 1-2 km. Drugiego dnia dokładamy następny dystans około 1,5 km, dając mało farby. Trzeciego dnia dodajemy jeszcze jeden odcinek, podobnej długości, kładąc trop samą rapetą, bez farby, po czym, po odczekaniu około 8 godzin prowadzimy psa po tropie. Pies musi oczywiście doskonale umieć pracować na tzw. „starej farbie”. Można też układać kolejne etapy tropu w odstępach kilku godzin. Pies musi odczuwać, że w miarę upływu czasu pracuje mu się coraz lepiej i łatwiej. Można też robić przerwy np. co kilometr, zawarować psa, dać mu pić, czy nawet schłodzić go letnią wodą i poczekać by odpoczął. Takie przerwy dają zbawienny skutek podczas prawdziwej pracy, zwłaszcza gdy w łowisku jest sporo zwierzyny, a tropy wiodą przez babrzyska i mateczniki. Pies uspokaja się, koncentruje i pracuje doskonale. Każdy poziom trudności należy zwiększać stopniowo, znając doskonale możliwości psa. Trening dobrego tropowca trwa nawet kilka lat, a pies musi być zawsze w pełni zdrowia, dobrze odżywiony i w znakomitej formie fizycznej. Musi dużo biegać, pływać i polować, a co najważniejsze musi być szczęśliwy.

Niektóre psy o wrażliwej psychice nie mają ochoty pracować w nocy, w zupełnych ciemnościach, przy świetle latarki, które rozprasza je i dekoncentruje. Dobrze wówczas wrócić do metody pokazania psu układania tropu w jego obecności, ale nocą przy latarce. Wprawdzie sztuka poszukiwania postrzałków nakazuje pracę za dnia, ale może się zdarzyć sytuacja, w której po pewnym strzale, np. do jelenia, zdecydujemy się szukać go po zmroku. Bez światła jest to mało realne na dłuższą metę, czyli pies musi być i na to przygotowany.

Stałe motywowanie psa do pracy i w miarę systematyczny trening z czasem procentują, nie tylko pracą na bardzo starych tropach, czy bardzo długich dystansach. Po pewnym czasie pies potrafił będzie pracować nie tylko na tropach dowolnej zwierzyny, łącznie z małymi drapieżnikami i ptakami, ale będzie umiał odnaleźć wszystko, co zostawia trop, w tym i ludzi.

Zdarzyło mi się, z moim 3,5 letnim psem szukać krowy, która uciekła z pastwiska, a innym razem zagubionego pokojowego pieska. W obu przypadkach zostaliśmy bohaterami dnia i sprawiło to wszystkim zaangażowanym w sprawę masę radości.

Podane przeze mnie opisy treningów są jedynie przykładami możliwości i nie powinny być traktowane jako szablony gotowe do zastosowania. Należy zawsze szukać własnych rozwiązań i obmyślać coraz to nowe sposoby treningu. Na pewno warto korzystać z rad doświadczonych kolegów i dużo dyskutować na podobne tematy. Nie zawaham się stwierdzić, że jest tyle metod treningowych, ile jest psów i ich przewodników.


Leszek Ciupis

(Artykuł ten był publikowany w "Braci Łowieckiej")

powrót na początek strony