"Myśliwski poradnik małżeński"

  1. Cz. III - Krótka analiza pożycia małżeńskiego myśliwego na przestrzeni lat



Zagadnienie związku uprawiania sztuki łowieckiej z pożyciem małżeńskim myśliwych już od pokoleń spędza sen z powiek wielu kolegów po strzelbie.
Spróbuję w kilku zdaniach zobrazować ten problem w ogólnym zarysie.

Śmiało można powiedzieć, że w życiu „średnio statystycznego” człowieka – myśliwego (mam na myśli panów) na czas najbardziej sprzyjający uprawianiu łowiectwa przypadają dwa okresy w dorosłym życiu. Pierwszy to czas od uzyskanej pełnoletniości aż do momentu wstąpienia w związek małżeński lub jeszcze kilka miesięcy, (co najwyżej) później. Drugi natomiast to okres mniej więcej od dwudziestej rocznicy pożycia małżeńskiego aż do momentu, gdy zaczną nas opuszczać siły, czyli do znudzenia.

Wielu młodych myśliwych z zapałem chwyta za strzelbę, poluje zapamiętale i żywiołowo, aż do czasu, kiedy pozna swoją przyszłą małżonkę i jeszcze dalej polują nic nie przeczuwając, że po wspólnym obiedzie z narzeczoną w domu przyszłej teściowej, (bo teść nie ma tam nic do gadania). Kiedy wstaje od stołu mówiąc: „No! Na mnie już czas. Jadę dziś wieczorem na dzika z kumplami”.

Teściowa odpowiada: „No to, jak to się wam życzy? Darz Bór! Tak? Narzeczona dodaje: „No jedź już do tego swojego lasu, jedź”.

Młodzian wychodzi pełen entuzjazmu, ciesząc się, że życie minie mu na polowaniach, zasiadkach, ambonach itd. Tymczasem po jego wyjściu córka mówi do matki: Poczekaj no! Już ja mu wybiję po ślubie te zasiadki”. Matka (teściowa) zaś dodaje: „Mam nadzieję, że z tym skończysz”.

Kiedy myśliwy zawrze już związek małżeński, obie kobiety założą mu na szyję niewidzialną obrożę podobną nieco do obroży tropowej tyle, że z kolcami i długim łańcuchem.

Taki myśliwy, jeśli po ślubie zamieszka z małżonką w domu rodzinnym (ze swoimi rodzicami) to coś najgorszego na świecie, gdyż żona ma tylko jedno wyjście z sytuacji, (podczas gdy będzie on na polowaniu) a mianowicie uciec do mamusi, czyli teściowej. Jeżeli zamieszkają sami to młoda żona pozostawiona sama na czas polowań będzie miała dwa wyjścia, czyli uciec bądź do mamusi (swojej) lub do poznanego też podczas nieobecności męża, „gacha”.

Jeżeli z kolei zamieszkają młodzi zaraz po ślubie u rodziców panny młodej, to w czasie np. zasiadki męża, żona nigdzie nie będzie mogła uciec i choć mieszkanie z teściową wygląda dla wielu młodych paradoksalnie, to ma ono i dobre strony pod warunkiem silnego charakteru delikwenta, o czym już była mowa.

Wielu młodzików wątłego charakteru daje się ujarzmić i na przykład przykuć do komputera „polując” na swoje „pięć minut” na jakimś forum łowieckim w Internecie. Jeśli chcą być konsekwentni i rozwojowi to twardo nabywają i hodują w domu teściowej psa myśliwskiego ulubionej rasy pani domu, czyli np. yorka. To nic, że w tajemnicy przed kolegami z koła trzeba wychodzić z nim na spacer przyklejając sobie uprzednio czerwony nos i sztuczną brodę. Ważne, aby dobrze się czuć.

Wracając do najlepszych w życiu okresów polowań, czyli do wieku kawalerskiego, a potem dojrzałego trzeba przyznać wyższość temu drugiemu. Powodów jest kilka. Jednym z nich jest taki, że młody myśliwy ma zawsze sporo wydatków i jest w tej dziedzinie niedoinwestowany (nie wspomnę o młodym mężu). Zawsze potrzebuje grosza na różne cele, a to na samochód, na ciuchy (nie tylko myśliwskie) na kino, kawiarnię, imprezy okolicznościowe, sprzęt grający i komputerowy, telefony i wiele innych rzeczy tak potrzebnych młodym ludziom. Zapomniałem o wydatkach na naukę i tzw. panienki (czyli np. na kupno kwiatów dla narzeczonej, przyszłej teściowej itd.).

Myśliwy dojrzały już ma wszystko. Może więc swobodnie doinwestować siebie i swojego wyżła, gdyż York teściowej już dawno wpadł pod walec drogowy, a biedna teściowa, aby nie oszalała z żalu dostała od wrażliwego zięcia dwa pointery (albo gończe polskie) z dobrego gniazda „użytków polujących”. Szczeniaczki były takie słodziutkie, że teściowa nawet nie poczuła, kiedy doszły po farbie pierwszego dzika i zdławiły pierwszego cielaka i na tym polega sukces wieku dojrzałego dla myśliwego i przejrzałego dla teściowej.

Są jeszcze inne aspekty podnoszące rangę wieku dojrzałego dla myśliwych. Jednym z takich jest fakt, że młodzi panowie używając nadmiernie perfum, dezodorantów, antyrespirantów, wód po goleniu i przed goleniem, gum do żucia, żeli pod prysznic, pianek do golenia i szamponów przeciwłupieżowych i wiele innych tego typu środków na dodatek przed jedzeniem, przed snem i przed polowaniem, a nieraz w trakcie. Nie tylko odstrasza to zwierzynę w kniei, ale pochłania potężne zasoby oszczędności. Musi tak być, gdyż u młodych myśliwych (samców) dochodzi częściej do zbliżeń z damami (niż u starych, u których czasem wcale nie dochodzi albo nie chce dojść).

Wiadomo, że taki elegancki kawaler musi myć głowę co pół godziny, gdyż jego „luba” cały czas z lubością głaszcze go po gęstych czarnych lokach na owłosionej klacie (tu dochodzą jeszcze koszta przedawkowania hormonów). Siada mu na kolanach np. w kinie i to bynajmniej nie po to, aby zaoszczędzić kupując tylko jeden bilet. Na dłuższą metę staje się to męczące i kosztowne.

Myśliwy dojrzały o dużym stażu małżeńskim nie ma tych problemów. Do zbliżenia (z samicą) dochodzi przeważnie raz w miesiącu i to zaraz po pierwszym, a zbliżenie to następuje na odległość przejęcia (wyrwania, pochwycenia, wytargania mu) wypłaty i na tym sprawa się kończy. Gumy do żucia nie musi kupować, chyba, że do przyklejenia protezy zębowej, ale do tego są już specjalne kleje.

Jadąc do lasu myśliwy może śmiało nie myć się nadmiernie i tym samym nie płoszyć zwierza, a to już coś znaczy.




powrót na początek strony